Nadchodzi koniec roku, pora na rewizję wszystkiego, podsumowanie, wyciągnięcie wniosków, sformułowanie celów na nowy rok. Przy okazji tworzenia raportu (podsumowania) natknąłem się na sporą liczbę kradzieży treści i obrazków z bloga, która w ostatnim czasie przybrała na sile. Nie wiem czy mój blog jest już aż tak popularny, że wielu jedzie sobie równo. W związku ze skalą zjawiska i z wyjątkową bezczelnością niektórych ludzi od 2013 roku postanowiłem zupełnie zmienić podejście do tematu kradzieży treści.
Są ludzie i serwisy, które kompletnie nie szanują cudzej własności intelektualnej. Zjawisko przybierało różną formę, większą – gdzie serwisy kopiowały dużą cześć artykułów jak w przypadku reforum.pl, średnią, gdzie skopiowano kilka artykułów (przypadek sat4u.com.pl, pgcforum.pl, pobieramy24.pl) oraz mniejsze sprawy dotyczące głównie cytowania części artykułów (sprawa między innymi z slow7.pl).
Źródło cytatu można uznać jeszcze za niską skalę problemu, ale bądź co bądź obowiązuje każdego redaktora coś takiego jak prawo cytatu i oznaczenie źródła informacji jest wymagane (w przypadku techformator.pl istnieje ścisły zakaz kopiowania treści).
Prawo cytatu według Wikipedii:
Z utworów nie objętych prawami majątkowymi można bowiem korzystać swobodnie, pod warunkiem oznaczenia autora.
W przypadku slow7.pl totalna olewka brak wyszczególnienia autora, źródła i zasłanianie się, że nie da się inaczej napisać opisu – no cóż Panie autorze, Bóg dał mózg nie tylko do kombinowania jak zakosić komuś trochę treści.
Złodziejom nie brakuje bezczelności – tak było w przypadku (prawdopodobnie pierwszego) właściciela reforum.pl, który oprócz tego że skopiował ponad 50% artykułów, to jeszcze okazał się totalnym bez-kulturalnym stworem. Nie będę go wymieniał z imienia i nazwiska choć znam jego dane osobowe ale… wspomnę, że gdzieś przewinęło mi się, iż ów delikwent otworzył własną agencję interaktywną, oferując także copywriting – aż strach pomyśleć jakie teksty jego klienci otrzymują na strony.
Takich spraw było dużo. W niektórych przypadkach historia kończyła się na wysłaniu powiadomienia do administratora, w innych żeby coś się ruszyło w sprawie trzeba było interweniować nawet za granicą Polski – w większości przypadków kończyło się na usunięciu treści lub wymówieniu umowy przez hosting tj. usunięciu strony z sieci. W każdym z przypadków nie domagałem się zadośćuczynienia za wykorzystywanie moich artykułów.
SEO-wcy tutaj również wykazali się dużym sprytem, ale zawsze przychodzi dzień w którym oliwa wypływa na wierzch. Od 2013 roku koniec bezkarnego pobierania moich artykułów! Macie szczęście, że prace nad desktopowym oprogramowaniem do wykrywania plagiatów zawiesiłem, ale chyba będzie trzeba pomyśleć nad reaktywacją pomysłu, bo to co wyrabiacie przechodzi ludzkie pojęcie. Jeśli Google potrafi rozróżniać synonimy i identyfikować zmiksowane treści to znaczy, że da się stworzyć mechanizm do wykrywania tego typu plagiatów.
Rok 2013 to zmiana polityki o 180 stopni. Jeśli złodziej treści nie ma żadnego szacunku dla mnie i mojej pracy, to nie zasługuje na taryfę ulgową. Każda kradzież treści z bloga techformator.pl będzie ścigana, co więcej po uzyskaniu opinii prawnej w konkretnym przypadku, sprawa będzie kierowana na drogę cywilno-prawną. Nie pomogą już tłumaczenia że… „nie wiedziałem”, „przepraszam, to się więcej nie powtórzy” lub inne tandetne riposty.
Na zakończenie mam apel do czytelników. Nie pozwalajcie na bezkarne kopiowanie treści ze swoich stron! Wkładacie w napisanie tekstów mnóstwo czasu, przychodzi złodziej, kliknie kilka razy ma gotową treść i później śmieje się Wam w twarz. Reagujcie na wszelkie tego typu sytuacje. Działając razem możemy zmienić świadomość użytkowników! Powiedzcie STOP kradzieżom treści!
Zapraszam wszystkich do polubienia nowej strony na Facebooku, na której będą publikowane zrzuty ekranów stron (adresy WWW), które kradną treści z mojego bloga!
Szczegóły na http://www.facebook.com/StopKradziezomTresci
Mariusz, jak zwykle zajebisty pomysł. może w wolnej chwili spróbujesz opracować algorytm tropiący synonimizowane artykuły Twojego autorstwa?:)
Będę musiał się w końcu chyba za to zabrać.
Heh, nieźle tylko szkoda robić darmową reklamę złodziejom… w dodatku jakby nie wiedzieli to nawet kopiowana w pełni treść i tak się zaindeksuje…
Darmowej „reklamy” nigdy za wiele 🙂
Niech ludzie wiedzą kto kradnie! Wszystko opiera się na milczeniu, właśnie dlatego informacje o takich delikwentach będą publikowane na nowej stronie na Facebooku począwszy od stycznia 2013 roku.
{link błąd 404} – ciekawy artykuł na podobny temat (czyli podbieranie projektów przez sklepy na allegro)
Bardzo dobry pomysł Mariuszu 🙂 Już polubiłam stronę na Facebooku. Uważam, że takie zachowania powinny być jak najbardziej karane. Nie wolno pozwalać na kradzież wszystkim tym, którzy chcą szybko i bez żadnego wysiłku stworzyć „własne” strony bazując na treściach skradzionych innym. Ja sama mam bardzo „świeże” blogi i wiem jak czasami ciężko napisać kolejny artykuł, ale nigdy nie przyszło by mi do głowy skopiowanie- ukradzenie treści od innych. Chcesz zaistnieć w Internecie, to musisz dać coś od siebie a nie iść na łatwiznę. Uważam, że to dobry pomysł aby tych, którzy kradną cudze treści pokazywać oficjalnie na Facebooku. Może będzie to jakaś forma reklamy dla złodziei, jak zauważył Killass, ale z drugiej strony jest szansa, że jak takie kradzieże będą ujawniane to Ci, którzy maja ochotę coś ukraść zastanowią się dziesięć razy zanim opublikują cudzy tekst jako swój własny.
Ja się zabieram za tych co spamują mi bloga 😉 Tym z U.S.A jeszcze odpuszczam 😉 ale PL już nie 😉
Co do treści to miałem tylko 1 przypadek skopiowanej treści, a teraz to już nawet dawno nie sprawdzałem.
@Katarzyna Debska, skala tego zjawiska jest duża, co jest najgorsze użytkownicy mają w nosie, że ktoś poświęcił 3-8h na napisanie artykułu, klikną, skopiują i się cieszą. Tak nie powinno być.
@Dawid, no ja właśnie dzisiaj sprawdziłem i o mały włos nie przewróciłem się jak zobaczyłem ile tego zostało skopiowane przez różne serwisy. Skala kradzieży ogromna. Ze spamerami także trzeba walczyć, na blogu widzę wzmożoną ich aktywność, próbują coś wysłać skubańce z RU i innych państw (pewnie proxy) ale konsekwentnie każdy IPek dostaje bana. Wkrótce wprowadzę do tego automat to będę miał mniej roboty 😉
Kilka linków w temacie aby nie wyważać otwartych drzwi:
http://www.duplichecker.com
http://www.angengland.com/how-to-find-plagiarized-content-using-google-alerts/
http://searchenginereports.net/articlecheck.aspx
http://blog.kissmetrics.com/keep-content-thieves-away/
Moze jednak napisz co to za „the agencja”,, o której jest wzmianka w tekście…
PS. Kwestia użytecznosciowa: w formularzu komentarza tabulator w pewnym momencie głupieje i przerzuca na górę strony zamiast do nastepnego pola.
Miałem przypadek, że sprytny webmaster skopiował nie tylko treści ale praktycznie całą stronę. Kod ten sam, te same grafiki z niewielkimi zmianami polegającymi na rozranieniu kolorków. Sprawa świeża nie jest. Wtedy prócz kontaktu telefonicznego sprawę zostawiłem. Teraz pofatygowałbym się do prawnika i notariusza (by potwierdził zrzuty ekranu przedstawiające plagiat). Może sąd nie przyznałby wysokiego zadośćuczynienia bo jednak nie łatwo byłoby powiązać atak pingiwa/pandy z powieloną treścią, ale na wygranej byłbym pewien. Ale co się dziwić… W Polsce ludzie kradną na potęgę i co gorszą jest na to powszechna zgoda społeczna. Filmy, seriale (i jeszcze tłumaczą, że w PL tego nie ma), gry, e-booki i oprogramowanie – wszystko można znaleźć w sieci, więc po co płacić? Tak samo jest z tekstami z www. Są ogólnodostępne więc biorą i chcą na nich zarabiać.
Idea jak najbardziej słuszna i brawo za zaangażowanie. Jednak w praktyce obawiam się, że może być to ciężki orzech do zgryzienia – oczywiście mowa o złapaniu i ukaraniu złodzieja. Nie wiem jak działa policja w sprawach kradzieży treści ale przypuszczam, że takie sprawy mogą być lekceważone.
Jak planujesz sprawdzać, kto i gdzie zawłaszczył sobie Twój artykuł? Dobrze by było mieć automatyczne narzędzie, które co kilka dni podsyła znalezione w sieci fragmenty tekstu – oczywiście bazujące na Google.
Ręcznie nie wyobrażam sobie walki z tym procederem mając więcej niż 2-3 strony, monitorowanie każdego artykułu na każdej z nich musi więc odbywać się automatycznie. Sam mam kilkadziesiąt stron zapleczowych, ze stałą ilością treści, jednak chciałbym za cytat otrzymać przynajmniej link.. obecnie ani nie wiem gdzie i kto co umieścił, bo po prostu nie jestem w stanie sprawdzać wszystkiego ręcznie.
Śledzę profil na FB i po cichu liczę, że prace nad programem dokończysz 😉 Pozdrawiam.
@ContentMaster, dzięki za materiały.
@Wilk, nie mogę podać bo wtedy występował jako osoba prywatna (właściciel forum) nie agencja, gość z tego co pamiętam jest ze Szczecina (jego dane osobowe znalazłem wtedy na dns.pl). Co do tabulatora, tak właśnie ma działać funkcja antyspamowa 😛 ale zobaczę co z tym można jeszcze zrobić.
@Mercury, wszystko zależy od skali zjawiska, jak gość zarabia na naszych tekstach to dodatkowy argument, można dochodzić swoich praw w sądzie na drodze cywilnej. Dotychczas ograniczałem się jedynie do usunięcia spornych treści, ale będę musiał znacznie ostrzej reagować bo to co wyrabiają złodzieje contentu to już jest za dużo. Mnie już nawet nie o kasę chodzi tylko o odpowiedzialność takiego delikwenta, całą kwotę z odszkodowania mógłbym nawet dać na cele charytatywne, grunt aby taki osobnik nie czuł się bezkarny i miał tę świadomość, iż za podobne przestępstwa w przyszłości ktoś może mu wytoczyć sprawę cywilną.
@jaclaw, złapanie to nie problem, ukaranie to już trudniejsza sprawa i wymaga naszego czasu i zaangażowania. Część artykułów była/jest sprawdzana przy pomocy Google Alerts, ale ta metoda nie jest super skuteczna. Program był w fazie zalążkowej (na etapie opracowania algorytmu sprawdzania) więc od momentu zaprojektowania jego funkcji do wypuszczenia gotowego programu jeszcze bardzo daleka droga, zobaczymy co z tego wyjdzie, pewnie program nie jednemu przydałby się.
Ja puki co raz padłem ofiarą kopiowania treści… Nie jaki Krzysztof H. skopiował większa cześć mojego artykułu na goldenline i youtube. Co ciekawe zgłosiłem ten fakt administracji jednego i drugiego serwisu, i zostałem olany…
Patrząc po ilościach ofert pracy w branży SEO to wszyscy stawiają na pozycjonerów i specjalistów SEO… mało kto szuka copywriterów SEO czy samych copywriterów do rozwoju treści. Po co skoro rolą pozycjonera jest znajomość i obsługa wszelkiego rodzaju blablatorów robiących z merytoeycznych tekstów sieczkę w n-kopiach. Przyglądamy się temu zjawisku już od jakiegoś czasu i nie widać aby miało się to w jakikolwiek sposób zmienić. Nasz rynek nie dorósł jeszcze do tego typu zachować a domorośli pozycjonerzy wychowani na samoobsługowych systemach wymiany linków czy masowo generowanych stronach na powielonych czy zsynonimizowanych treściach powielają swoje schematy bez zastanowienia zapychając serwery i moce przerobowe wyszukiwarek idąc na wojnę totalną. Kto więcej, szybciej i taniej ; ) no niestety taki mamy w dzisiejszych czasach rynek ale i on powoli się zmienia na szczęście.
A czy to nie jest przypadkiem agencja, która swoją nazwę i identyfikacją wizualną dobrała w taki sposób, że bardzo mocno przypomina kompletnie inną firmnę, z zupełnie innej cześci kraju, próbując jechać na cudzej reputacji?
Co do tabulatora – w sumie fakt, że to prosty sposób na ominięcie automatów, ale może dałoby się jakoś poczarować z JavaScriptem?
Dobry pomysł. Mnie parokrotnie skradziono już teksty. Przed wyjściem DMCA dzwoniłem do właściciela hostingu i wskazywałem na czym polega problem. Skuteczność 100%. Obecnie, po wyjściu DMCA, piszę e-mail w którym oświadczam, że strona która skradła treści „zostanie zgładzona” tym paragrafem. Skuteczność 100% + przeprosiny za każdym razem. Tak trzymaj, bo o swoje jak sam nie zadbasz to nikt inny też tego nie zrobi.
Z ideą jak najbardziej się zgadzam, zastanawia mnie tylko wykonanie. Jeżeli skala procederu jest taka, o jakiej piszesz, to czeka Cię pisanie masy pozwów i wydatek naprawdę grubych pieniędzy, które odzyskasz po wielu miesiącach albo i nie. Życzę Ci powodzenia, ale nie wróżę Ci sukcesu do czasu zmiany (uproszczenia) przepisów prawnych.
Czytałem ostatnio o weteranie wojny w Iraku/Afganistanie, który tropi obelżywe wpisy internautów pod adresem żołnierzy na misjach – kilka procesów już wygrał, tyle, że zajęło mu to kilka lat a sponsoruje go Bumar. W tej materii jestem zatem pesymistą.
Skuteczniejsze pewnie okaże się zgłaszanie plagiatów wujkowi G – jak jedna strona z drugą dostaną bana, to może zaczną chociaż mocniej synonimizować, albo przerzucą się na mniej dbających o swoje autorów.
Na koniec mała prośba – dawaj znać gdy podejmiesz jakieś konkretne kroki – ciekaw jestem jakie będą ich skutki, poza tym to może być czynnik odstraszający.
@Semedia, niestety pozycjonerzy idą na łatwiznę, tyle że teraz widać to jak byk, że liczy się jakość nie ilość. Takie działanie ma krótkie nogi i prędzej czy później pozycjoner stosujący taką metodę przejedzie się mocno.
@Artur, trzeba walczyć o swoje to fakt, ale jak widać interwencje u adminów czy usługodawców nie są wystarczające, trzeba to jeszcze napiętnować, dlatego pomysł z otwartą publikacją takich rzeczy via Facebook.
@Robert, witaj! nie mówię że wszystkie bo to faktycznie jest nierealne, tylko te grubszego kalibru. Wszystkie strony, które ukradły treści mają to jak w banku, że zostaną zgłoszone do Google. Z tego co czytałem jednym z wielu czynników rankingowych od jakiegoś czasu jest także liczba potwierdzonych zgłoszeń DMCA. Pytanie tylko ile trzeba zgłoszeń, aby taka strona faktycznie poniosła konsekwencje – większe niż tylko usunięcie z indeksu podstrony z kradzioną treścią. Dodatkowo każda wykryta kradzież będzie napiętnowana poprzez publikację tej informacji na Facebooku.
@Wilk, raczej nie, nie mam 100% pewności, dlatego powstrzymam się od podawania informacji w tej sprawie. Jest wysoce prawdopodobne, że ówcześnie pozsyzkane dane z whois o właścicielu i jego reklama agencji na kilku forach webmasterskich w relacji także do tego samego nicku który używał na forum którego był adminem, można mieć 98% pewność, że właściciel tej agencji był jednocześnie złodziejem treści w przeszłości ale 100% pewności nie mam, dlatego postanowiłem nie ujawniać danych osobowych gościa ani innych informacji z tym związanych. Co do JS, będę miał więcej wolnego czasu to rzucę okiem na ten problem. Teraz mam urwanie głowy i pracuję nad kilkoma projektami jednocześnie więc wolnego czasu niewiele mam.
Na kradzież treści Panowie i Panie jest zawsze PHP, kiedyś zmorą było patrzenie na stronę gdzie pod prawym przyciskiem myszy wyskakiwało okienko javascript, mimo że chciało się otworzyć nową kartę zakładki, później skutecznie wykorzystały to strony dla programistów, webmasterów itd. gdzie można było skopiować pustą stronę[to były czasy kiedy internet zabierało się na dyskietce do domu lub ewentualnie na płycie]. Kiedyś istniała i nadal istnieje strona ze skryptami[teraz nazwy nie pamiętam, dawniej bardzo popularna], która pozwalała kopiować treść w takim zakresie, że jak się przychodziło do domu dostawało się tekst pozbawiony niektórych liter, zdań, wyrazów itd. czyli ogólnie bez sensu było go kopiować. Na komputerze mam skrypt i też nie pamiętam ani nazwy ani gdzie się znajduje, który po kliknięciu kopiuj, kopiuje to co ma…ale dodaje od siebie źródło i autora- skrypt był darmowy. Oczywiście dodają do gazet OCRy dla stron za pińć złotych,ale nie oszukujmy się to będzie strata czasu dla kradnącego treść. Polseo zrobiło już program o nazwie Plagiator więc nie wiem po co wyważać otwarte drzwi. Istnieje Copyscape i inne tego typu serwisy do sprawdzenia kto zajumał.
@Dawid – Jeżeli chodzi o pozycjonowanie, wyłącz możliwość trackbacków, i prosty system z przekopiowaniem hasła również jest skuteczny. Trochę pozycjonuję i powiem wam że, aby się dostać na forum na którym mi zależało aby umieścić tam swój link z pomocą przyszła mi wikipedia i translator g. Sam osobiście nie znam perskiego, ale wiki odpowiedziała na pytanie zadane przez administratora. Nie odpuszczaj żadnemu programowi do spamowania blogów, bo sam wiem jak się sprząta po nich i sam posiadam choćby scrapeboxa. Ale wiem że to są programy do dopalania zaplecza, więc zostawiają spam na stronach na których mogą. Scrapebox ma stosunkowo niską skuteczność jeżeli nie do końca wie się jak go użyć, ale jeżeli trafisz na mastera, który spamuje innym softem, będziesz atakowany cały czas. Nie, że cię nie lubi, to nic osobistego, po prostu twój blog mu na to pozwala, a program lubi powracać w te same miejsca.
@Mercury. Sam osobiście ostatnio skopiowałem całą stronę informując o tym autora zombiesamurai.pl, w chwili obecnej nawet z niej nie korzystam, ponieważ nie mam czasu aby przerobić projekt pod swoje widzimisię[chodzi o prostotę szablonu],a moja strona wymaga napraw i chciałbym aby była utrzymana właśnie w tym stylu.
@Semedia – zgadzam się z opinią, że brakuje ludzi zajmujących się copywrightingiem i serwisów specjalizujących się w nim, sam nawet myślałem aby coś z tym zrobić… może w grupie uda się wymyslić jakiś większy projekt copywrighterski 🙂
@Killass, takie skrypty da się zapewne obejść więc wdrażanie takich rozwiazań nie zabezpieczy nas całkowicie przed kradzieżą.
Co do programu, widziałem go ale jest mocno ograniczony i nie zawiera wielu istotnych funkcji. Copyscape też nie jest perpetum mobile, poza tym to płatny system i w dodatku on-line co mnie osobiście wkurza – wolę aplikacje desktopowe.
A może wspólna strona przedstawiająca złodziei tekstów?
Wiele osób chętnie by się przyłączyło da takiego projektu.
Sama muszę się w końcu zająć sprawdzaniem moich treści, bo już tego trochę napisałam na kilku stronach. Aż strach się bać, ile znajdzie się kopii.
Jak uda mi się znaleźć rozwiązanie na Facebooka to zapewne wdrożę dla wszystkich.
Świetny pomysł Mariuszu. Niestety tego zjawiska nie da się całkiem zlikwidować – sam z zaskoczeniem obserwuje jak ludzie radośnie słowo w słowo kopiują specjalistyczne artykuły medyczne pojawiające się na stronie naszej fundacji (o kopiach moich tekstów nie wspomnę – jestem copywriterem i od czasu do czasu dostaję od klientów maile: sprzedał pan dwa razy moje teksty. Nie sprzedałem – ktoś skopiował). „Internety” działają w Polsce nie pierwszy rok, tłumaczenie „nie wiedziałem, że tak się nie robi” jest więc co najmniej śmieszne. Niestety obawiam się, że cywilno – prawna droga dochodzenia swoich praw może okazać się drogą przez mękę. Sąd? Znajomość Internetu (w rozumieniu wiem co to jest link, serwer, strona itd.) w takim miejscu to sukces, wiedza na temat netetykiety to cud. Swego czasu walczyłem z urzędem, który wydał decyzję na podstawie: bo w sieci, na tej stronie napisali. Odpuściłem, uznając, że szkoda zniżać się do takiego poziomu. Działaj, ale nastaw się na to, że łatwo nie będzie.
Mariusz – pomysł w 100% popieram, mnie też trafia szlag, gdy widzę u kogoś swoje teksty. Jak „odpalisz” narzędzie – napisz kilka słów i może udostepnij innym 😉 Pozdr. Paweł
zapomniałem że na mojej stronie było o tym traktowane, ale mam sajta w przebudowie, z kolei opisałem coś takiego jak fatpingi[kurde za dużo kawy chleję, żeby o wszystkim pamiętać]. Pozycjonuję i wiem że pisanie boli, ale rozwiązuję to w inny sposób- tłumaczę teksty na polski, i nie za bardzo przykładam wagę do tego czy ktoś zajuma czy nie. Tu jest jedna ze stron na których kiedyś coś pisałem, nie ma tam za wiele jeśli pozwolisz
Mariuszu: murder111.blog.com , jest tam jeden dobry artykuł właśnie nt. fatpingów. Nie przykładam wagi do kradzieży bo sam to często stosuję w praktyce – artykuł był tłumaczeniem. Ale z chęcią zapoznam się z beta programem twojego autorstwa. Podsuńcie proszę jakiś dobry pomysł jak w jednym miejscu skupić copywrighterów, bo kiedyś mi chodziło coś po głowie, ale nie do końca mam przejrzystą wizję tego w jaki sposób możnaby osiągnąć jakieś wyniki. W sensie mam prawie milion artykułów ale wszystkie po angielsku. Jak wiecie jedna osoba nie będzie miała takiej siły przerobowej. A mi wszystkie nie są też potrzebne. Na 30 zapleczówek tylko 3 się nie zaindeksowały[nie tlumaczone]. Chciałbym to udostępnić szerszemu gronu odbiorców, ale też chciałbym aby wszyscy na tym w jakiś sposób skorzystali. Any ajdis?
@Killass, dzięki za info, poczytam więcej o fatpingach.
Na ten moment pracuje nad innymi projektami, które powiedzmy sobie wprost są niezbędne w efektywnej pracy, więc kwestię plagiatów odkładam. Prosty program do sprawdzania unikalności tekstu już kiedyś stworzyłem, natomiast stworzenie programu do plagiatów to już grubsze zadanie, poważnie myślę o tym projekcie ale co z tego wyjdzie czas pokaże.
Aś się zorientowałem w porę że miałem takiego byka, że spaliłbym się ze wstydu, gdyby wyszło na jaw, że w ogóle popełniam błędy 😉 szczególnie jeśli chodzi o orty.
Tu Wam napiszę jak wygląda potencjalna kradzież treści z automatu. W pierwszej kolejności odpalamy program ScrapeBox[polecam również osobom zajmującym się WH]. Zaciągamy listę stron z wybranymi frazami> wstawiamy to do osławionego na PIO generatora Miona. Siła przerobowa tego programu jest ogromna. Tworzy on tzw. doorwaya, który zaciąga z wszystkich podanych linków: metatagi, tytuł, zajawkę artykułu. Można ale nie trzeba ustawić ten program w ten sposób aby podawał autora tekstu. Przy kilku tysiącach linków nikt nie chce aby moc zaplecza uciekała przez wychodzące linki, dlatego z reguły nie podaje się autora. Wygenerowany kontent wstawiasz na serwer w postaci plików php lub html.
Możecie śmiało dodawać artykuły na eioba – sprawdzałem jest zabezpieczona przed automatami, tylko nie pobierałem treści stamtąd na upartego, ale poprzez zwykłe file_gets_contents[nie zajmuję się programowaniem więc średnio mi zależało].
Na Wasze szczęście i nieszczęście istnieje wiele wtyczek do WP tworzą tzw. content curation i są one wykorzystywane na zachodzie, do Polski jeszcze nie dotarło to w tak zmasowany sposób. Wiele fetcherów, grabberów czy jakkolwiek to się będzie nazywało jutro, programów zaciągających treści. skupia się na miejscach gdzie można pobrać całe artykuły, następnie są one poddawane „kuracji” znanej również pod pojęciem synonimizacji- przy wykorzystaniu takich programów jak Best Spinner [oraz wielu innych o podobnych nazwach]. W każdym razie całość opiera się o mechanizm spinningu, czyli mieszania treści. Polskim odpowiednikiem tego typu programów jest SEO Leniviec oraz SEO Bohater, ale wiele innych programów rodzimej produkcji również posiada duże bazy synonimów{do 4 milionów}. Mają one mniejsze możliwości zaciągania treści, no nawet ich wcale nie mają. W każdym razie przekopiowany tekst wrzucam w program, mogę wygenerować w jednym momencie tysiące artykułów na bazie jednego[kto robi zaplecza albo linkwheel-pewnie zna się na tym dobrze]. Cały artykuł zajumany w zmienionej formie, gotowy do generowania zaplecz.
Jak już mówiłem nie stronię od BH, ale robię to w sposób do którego mam pełne prawo. Zaskakujące? Nie, jeśli dowiecie się czym są artykuły okraszone licencją PLR. Tłumaczę > wrzucam w program gotowca> generuję tysiące artykułów. Wsystko legal tylko przy takich ilościach artykułów muszę znaleźć dla nich miejsce i tu z pomocą przychodzi mi wcześniej wspomniany BH
Tłumaczenie artykułów bez synonimizacji i własnego wkładu bez podania odsyłacza nie jest full legalne, chyba że licencja artykułu jest przychylna. Co do synonimizacji, najgorsze jest to że wielu seowców sądzi, że zmiana kilku/kilkunastu wyrazów na akapit jest nie do namierzenia – ja namierzyłem. Synonimizacja ma to do siebie, że zwykle wychodzi z takiego arta masło maślane, nawet jak zastosujemy „inteligentną” podmianę synonimów to i tak gwarancji nie ma, że tekst będzie ok.
Szczerze? Z autopsji wiem że DC się pięknie indeksuje w G. Dlatego nawet jeśli artykuł będzie synonimizowany to i tak się zaindeksuje. PLR – masz pełne prawo do wykorzystania takiego artykułu, łącznie z możliwością Wstawienia tam swojego imienia i nazwiska. Możesz z nich stworzyć ebooki. Na tym w dużej mierze opiera się marketing w Stanach i krajach anglojęzycznych. Oprócz ebooków możesz tworzyć z nich strony, oraz maile do mass mailingu. Czasami kupujesz cały zestaw, z wyszukaną niszą, unikalnymi artykułami, stronami squeeze, główną, czasami są dostępne maile do list, oraz video na licencji PLR. Właśnie dlatego pytam o pomysły dla copywrighterów 😉 Jeżeli stosujesz unikalność tekstów 30% przy spinningu wtedy, tak na oko przy 2-3 tysięcznym artykule wychodzą „buły i kwiatki”. Ale przy artykule typu „nested” gdzie 1 zdanie=trzem zdaniom. To możesz wygenerować 17tysięcy artykułów i kwiatków nie będzie. Zależy ile poświecisz czasu na sprawdzenie treści. Mi schodzi średnio 2-3 godziny na sprawdzaniu jednego tylko artykułu przy stopniu synonimizacji 40%. Ostatnio siedziałem nad artykułem 90% – to zeszło mi cholernie dużo czasu, ale wiem że będzie opłacalne wrzucić akurat tę frazę w sieć w kilku tysiącach egzemplarzy.
Ciekawa sprawa, a czym najlepiej synonimizować treści? Mówię o automatach typu pobierz treść => przetłumacz => wstaw synonimy => opublikuj, bo z półautomatów to używam SB4Edytor do polskich tekstów oraz SpinnerChief do anglojęzycznych. Obydwa mają solidne słowniki.
W tej chwili automaty obsługują tylko zagramaniczne serwisy. SE RObot, 20$ na miesiąc, SE nuke – cena 2,5k$, Article MArketing Robot, i Article Marketing Monster. – cen nie znam, polskie: Microsite Manager, i pewnie czołówka dodawarek do katalogów. Ja jednak zamiast SB Edytora wolę SEO Lenivca, SEO Bohatera uzywam do publikacji w polskich katalogach. Mam dużo półautomatów i z reguły i tak poprawiam ręcznie, Najlepiej mieć automat do zakładania kont> Osobno sobie mieszam teksty wstawiam do automatu z powrotem i w nim publikuję. Na całe szczęście problem cenowy jaki powstał przy dwóch pierwszych programach ma swoją bardzo tanią w porównaniu z nimi alternatywę… jak chcesz napisz na maila 😉
Dużo z tych programów jest połączonych z serwisami typu Best Spinner, ale jest jeszcze jeden cholernie drogi jak dla mnie bo wychodzi niecałe 500zł na miesiąc i jest sprawdzany przez żywe istoty
Ceny nie z tej ziemi i nie na polskie warunki :/
Pytam z ciekawości bo w najgorszym wypadku zrobiłbym taki program na własny użytek.
oczywiście są tańsze, ale często nie nadążają za zmianami. Ten o którym mówię a którego nie chcę zdradzać publicznie to 500zł na polskie warunki to przyzwoita cena za jego możlowości a są zbliżone do osławionego Senuke, tym programem można zwojować swiat[z autopsji] w dodatku ma znacznie większą bazę stron i nie trzeba płacić haraczu miesięcznego- chyba raz na rok trzeba dopłacić 100zł – to jest kurde tak naprawdę nic w porównaniu do choćby SE Robota za którego trzeba placić 100 za miesiąc uzywania[a domyslam się że wyszedł on równiez z rąk gości od SEnuke] .Kiedyś za 100 zl kupiłem półautomat do tworzenia LW, ale nie zaklada kont mailowych. Jak brakuje mi programów do zakładania kont to outsourceuje to. Czasami nie opłaca się robic tego samemu. Tak naprawdę duże kampanie na wiele fraz [30]możesz zrobić dla jednej strony i przeznaczyc na to 3tys wejdziesz na nie w ciagu miesiąca, maks 1.5. Posiadając takie programy wydłużysz ten czas do nawet roku, ale osiągniesz cel. Teraz jadę z kampanią, której mogłem obniżyć koszty, gdybym zlecił większość zadań innym osobom, i miałbym lepsze efekty. także czasami nie warto skupiać się na samym sofcie.
Kurde wybaczcie, że mi się jadaka nie zamyka, ale nie chce mi się zabierać za naprawę swojej własnej strony i muszę gdzieś coś napisać, żeby nie wyjść z formy.
Przyznam się, że ja na swoim blogu piszą kolejne artykuły często posługuję się cytatami innych ludzi. Są to zazwyczaj ludzie, którzy mają dużo większe osiągnięcia w danej dziedzinie niż ja i cytuję ich w celu zwiększenia wiarygodności mojemu blogowi. Zawsze jednak piszę, że powiedziała to dana osoba. Jednak nie wstawiam zazwyczaj odnośników do stron, na których znalazłem dany cytat. Powód jest prosty, ubywanie czytelników na koszt tamtych stron www. Wydaje mi się, że są tematy, w których powoływanie się na zdanie kogoś z kim się zgadzasz jest jak najbardziej słuszne, ponieważ – jak pisałem wcześniej – zwiększa Twoją wiarygodność.
Osobiście nie mam nic do sytuacji, żeby ktoś mnie cytował. Jednak jestem zdecydowanym przeciwnikiem sytuacji, w której moje teksty są kopiowane metodą ctrl+C i wklejane na inny blog jako własny artykuł. W takich przypadkach oczywiście domagam się usunięcia tekstu lub przekierowania na moją witrynę
Jeśli ktoś kogoś cytuje powinien zamieścić dane autora – taki zapis funkcjonuje w prawie autorskim.
Pomysł zajefajny 🙂 Strona na facebooku polubiona. Strzał w 10tkę jeśli chodzi o wpis i pomysł. Faktycznie człowiek się głowi co tu napisać , aby czytelnika zainteresować itp…a tu „bach” i tekst na blogu innym już. Dla mnie super.
To jest jakaś plaga: wrażliwość w kwestii stron jest u Polaków taka sama jak w kwestii muzyki i filmów. Działa zasada: „Jak coś jest w sieci, to jest niczyje”.
Ja dziś zarejestrowałem 5 plagiatów firmówki i 1 całego artykułu bloga. Jakiś inteligentny pozycjoner z Czech kopiuje cudze teksty do robienia zaplecza.
Nie wiem, nie jestem informatykiem, ale nie da się napisać na stronę jakiegoś programu, który na akcję ctrl+c wyświetli alert w rodzaju „Siódme: nie kradnij” albo pobierze IP kopiującego i poda mu to do informacji?
Warto by wyjść poza FB Mariusza i zrobić jakiś ogólnopolski serwis internetowych amatorów cudzej własności intelektualnej.
Po pierwsze: kolejny raz widzę witrynę, która ma w przypadku wtyczki CommentLuv problemy z dodatkowym pytaniem – nie działa przechodzenie poprzez przycisk TAB (przerzuca bezpośrednio z „E-mail” na „Witryna Internetowa’). Poprzednia osoba, której to zgłaszałem jakoś załatała problem, niestety nie znam jego rozwiązania.
A po drugie: widzę, że problem kradzieży treści w internecie jest niestety powszechny. Sam na nieszczęście miałem okazję się z nim zetknąć, pomimo bardzo krótkiego czasu operowania w tej branży. Obecnie jestem niestety na Twoim wcześniejszym etapie, ale i tak zastanawiam się nad podjęciem bardziej zdecydowanych kroków. Kwestia tylko tego czy jest to warte zachodu, bo walczenie dla czystej idei chyba mija się dla mnie z celem. A tak poza tym: gratuluję blogu – sam w przyszłości na pewno chciałbym stworzyć coś o podobnej renomie.
@Lupus, dzięki za info, ktoś mi to już zgłaszał, pewnie da się wyprostować, lecz musiałbym przysiąść do tego, a czasu wolnego wciąż brakuje nawet na moderację komentarzy. W niedalekiej przyszłości najprawdopodobniej tego pola w ogóle nie będzie, w zamian pojawi się captcha z AdType bądź inny system na którym można nieco zarobić.
Odnośnie kradzieży treści, ja okradać siebie nie pozwolę i każdorazowo będę takie rzeczy nagłaśniał właśnie przez wspomnianą stronę na Facebooku http://www.facebook.com/StopKradziezomTresci.
Pozdrawiam!
Tak. Problem istnieje i można się z, nim coraz częściej spotkać. Internet to kopalnia wiedzy, lecz tej wiedzy nikt szczególnie nie chroni. Myślę, że nie możemy całkowicie uporać się z problemem. Ważne jest uświadamianie ludzi, czym jest plagiat, czym jest kradzież słów, myśli, itd. Piszą pracę zaliczeniową, licencjacką, magisterską studenci korzystają z opcji „cytuję za:” „materiał pochodzi ze źródła xyz”, dlaczego? W innym przypadku to plagiat! Jednak blogi to nie teksty i prace naukowe, blog może pisać nastolatka, która coś przeczytała w gazecie dla nastolatek i to powiela na swojej stronie. Banalny i prosty przykład. Szanujmy siebie, swoją pracę, ale też i pracę innych. Brawo dla autora za inicjatywę, mam nadzieję, że się powiedzie i znajdzie coraz to więcej zwolenników. Ja popieram w stu procentach.
Wyobraźcie sobie minę mojego znajomego, który zakupił tzw. „pakiet unikalnych tekstów” o tematyce ogólnej, i okazało się, że zawierał on artykuł wcześniej napisany przez mojego znajomego. Domniemany copywrighter, był po prostu na tyle nie uczciwą osobą, że nawet nie puścił artykułu przez synonimizator.
Ja uważam że warto poświęcić nawet godzinę czasu na napisanie unikalnego tekstu w celach promocyjnych własnego serwisu. właśnie zacząłem prace nad moim serwisem Katalog firm w UK, natomiast na pewno nie skorzystam z copywrighterów, a jedynie z własnych zasobów słów. Pozdrawiam
Wiele razy niestety naciąłem się na teksty po prostu skopiowane z internetu ;/ . Zawsze doprowadza mnie to do szału.
Mariuszu, poruszyłeś cholernie ważną kwestię.
Jedna kwestia to złodzieje o których piszesz, którzy po prostu bezczelnie kradną, wiedząc co robią. To obrzydliwe i popieram Twoje postanowienie nie odpuszczania!
Druga kwestia to straszliwie spadająca świadomość związana z prawami autorskimi, poszanowaniem pracy poszczególnych autorów. Wg wielu ludzi, wszystko jest ich, jeśli tylko mogą to skopiować. Szokujące i dziwne jest to przede wszystkim dlatego, że ludzie to proste stworzenia i przeważnie łapią krzywdzące kwestie dopiero, kiedy się z nimi zetkną z bliska. Przez rozwój internetu, rośnie liczba osób blogujących, mikroblogujących i piszących innego rodzaju publikacje/multimedia. Świadomość powinna też rosnąć, bo wielu z tych blogerów zostało okradzionych, bulwersowało się tym. Ale dzieje się zupełnie inaczej.
Coraz mniej ludzi wie, że to nie tylko bardzo eleganckie, by zalinkować do źródła z którego fragment czerpiesz, ale wręcz to obowiązek prawny! Na studiach spotkałem się przykładowo z taką sytuacją, że studenci w jakiejś tam pracy cytowali i dodawali grafiki, nie podając źródła. Wykładowca poprosił o dodanie źródła. Wiecie co wpisały paniusie? Źródło: Internet.
A kiedyś wpadłem na artykuł „dziennikarza obywatelskiego”, który został zilustrowany grafiką o podpisie: źródło Google.
To jest śmieszne, jasne. Ale też mocno żenujące i niepokojące.
Takie kradzieże znam z resztą z doświadczenia.
Zawodowo pracuję dla kilkunastu sklepów internetowych, m.in. dmuchane.pl czy krzeslabiurowe.com. Zawsze pilnujemy żeby nasze opisy produktów były unikalne – niektóre pisałem sam, do niektórych zatrudnialiśmy specjalnie copywriterów. To cholernie istotne – i „pod SEO” i dla wizerunku sklepu.
Już pomijam tę część konkurencji, która jest na tyle amatorska, że nawet nie wie, że opisy są potrzebne. Ale wielokrotnie przyłapaliśmy inne sklepy, które najzwyczajniej w świecie ukradły nasze opisy. I teraz to jest kiepskie na dwóch frontach. RAZ. To jest przestępstwo i żenujący brak własnej kreatywności, który obniża unikalność naszych treści, co za tym idzie wartościowość sklepów dla wyszukiwarki. DWA. I to jest gorsze. Ci bezczelni złodzieje też niewiele z tego mają, bo ich SEO też nie poszaleje. Przez ich niekompetencję, tracą dwie strony.
Brak świadomości obejmuje nie tylko autorskie treści firm. Dotyczy też sfery prywatnej, kreatywnej, w której powinno być więcej szacunku. W wolnych godzinach prowadzę ze znajomymi blog dnamuzyki.net, który naprawdę spoko wybił się. Wiele razy zdarzało się tak, że muzycy o których pisaliśmy publikowali gdzie tylko chcieli fragmenty naszych recenzji/artykułów lub nawet całość. My zawsze się godzimy na takie puszczanie w obieg, ale okropne jest to, że już nawet nie ma zwyczaju zapytania, czy nie mamy nic przeciwko!
PS. Jakiej wtyczki użyłeś/jak skonfigurowałeś CommentLuv, by była minimalna i maksymalna ilość znaków, a także „dofollow” od określonej liczby? To tajemnica, czy pomożesz?
Minimalna ilość znaków realizowana jest przez Yoast Minimum Comment Length, a maksymalna poprzez Gregs Comment Limiter. Jak widzisz wtyczkami da się wszystko zrobić choć jak będę miał więcej czasu muszę wszystko wpakować do jednego pliku functions.php
Dofollow od ilości znaków realizowane jest za pomocą Smart Dofollow.
Mam podobny problem i już brak pomysłów na jego skuteczne rozwiązanie. Fanpage aktualnie 23 like, mam nadzieję, że będzie więcej. 🙂
Siema znalazłem skrypt o którym wspominałem wcześniej seox.org jest to darmowa biblioteka php
@Killass, dzięki sprawdzę.
Zjawisko nagminne to fakt. Osobiście staram się zebrać kilka artykułów różnych autorów, przeczytać, wyciągnąć wnioski i samemu napisać art jak już nie mam weny. Zdarzy się, że w pamięci zostanie nawet całe zdanie i się zdubluje ale jednak to lepszy pomysł niż kopiowanie na żywca.
Niestety na to trzeba stracić sporo czasu by samemu od podstaw coś naskrobać albo jak czasem ja – poczytać i na podstawie nabytej wiedzy coś stworzyć. No ale takie społeczeństwo. Zabiegane, młodzież chce dostać już i już mieć efekty nie licząc się z niczym. Wszystko podane na tacy: filmy, muzyka, to i teksty weźmiemy…
Społeczeństwo, szczególnie ta młodsza jego część niestety tak się wychowuje i do końca nie możemy mieć do nich pretensji. Tego uczy je środowisko, zabiegane, pokazujące że trzeba szybko szybko i bez skrupułów dążyć do szybkiego osiągnięcia celu.
Osoby plagiatujące powinny być piętnowane. Nie zapominajmy jednak o tym, że brak poczucia bezkarności nie bierze się znikąd. To walka z wiatrakami. Nie mówię, żeby jej nie podejmować ale póty nastawienie społeczne się nie zmieni na bardziej krytyczne do takich działań możemy tylko ścigać, karać itd. A szkoda, zawsze lepiej edukować 😉
Niestety kopiowanie treści jest powszechne, nie możemy nic na to poradzić..
Mi osobiście tez zdarzaja sie sytuacje, ze ktoś kopiuje treść z mojej strony
Tylko co realnie można zrobić, jeśli ktoś ukradnie nam treść? Poza upominaniem i sądem nie pozostaje nic innego. A nie każdy ma chęci i środki do prowadzenia sądowej batalii.
Na początek można wysłać wniosek o usunięcie treści z wyszukiwarki Google.
Witam!
Bardzo dobra idea z utworzeniem strony http://www.facebook.com/StopKradziezomTresci. Nie ma nic gorszego niż bezczelne (zazwyczaj bezkarne) kopiowanie treści, na którą autor pośwęcił wiele trudu wysiłku, a przede wszystkim czasu często od kilku do nawet kilkunastu godzin. Często bywa też tak, że kopiowane zdjęcia pochodzą z blogów i są czym osobistym dla autora np. zdjęcia dzieci, rodzinne itp. Obiło mi się coś chyba o uszy, że w najbliższym czasie ma zostać zaostrzone prawo za kopiowanie czytaj kradzież cudzych treści ale nie znam szczegółów.
Mam natomiast pytanie, czy są, czy znacie jakieś pluginy dla WordPressa zabezpieczające bloga przed kopiowaniem treści?
Pozdrawiam wszystkich licząc na odpowiedź.
Wiele się czyta na stronach poświęconych optymalizacji o „duplicate content” i o tym, że coś takiego źle się musi skończyć, bo wuj Google powielania treści nie akceptuje, ale coś w to nie mogę uwierzyć. Napisałem na ten temat w innym moim blogu googlanie.blogspot.com, dałem tam przykład długiego tekstu skopiowanego ponad 200 razy.
Po lekturze Twojego postu postanowiłem zrobić następny eksperyment. Skopiowałem fragment artykułu z Wikipedii o prawie cytatu (było to zdanie „Cytat jako ograniczenie praw autorskich twórcy musi spełniać kilka warunków, aby mieścić się w granicach określonych przez prawo”) i kazałem Google’owi szukać. Znalazł oczywiście dziesiątki stron, które cytują ten artykuł z Wikipedii. Rzecz niezwykła: podając źródło, przynajmniej na ogół.
Niby wszystko w porządku. A jednak nie. Wyraźnie widać, że wiele osób cytuje Wikipedię (dotyczy to też innych tekstów) po to, żeby mieć tekst na swojej stronie. Sądzą, że nikt im nie może nic zarzucić, bo źródło zostało podane. W skrajnym wypadku, wcale nie takim rzadkim, kopiuje się całe artykuły z Wikipedii. W wynikach wyszukiwania, o których pisałem, taka strona była już na 3. miejscu wyszukiwania.
Wniosek: opowieści o tym, jakoby wuj Google powielania treści nie akceptował okazują się mocno przesadzone.
PS: Alarm! Twoja podstrona „Prawa autorskie” się nie otwiera.
Dzięki za komentarz. Faktycznie z tym wyłapywaniem powielanych treści w obrębie wielu domen coś im nie wychodzi, ale sytuacje, w których sklepy internetowe obrywają pandą za skopiowane teksty nie jest wzięta z kosmosu.
Link u mnie działa jak należy 🙂