Roboty sprzątające wydają się być jednym z dowodów na dynamiczny postęp technologiczny. Bo czy kiedyś ludzie spodziewali się, że odkurzacz… sam będzie odkurzał?! Ale czy rzeczywiście jest to tak fenomenalny sprzęt, jak sugerują reklamy i niektóre opinie? Gdzie tkwi prawda o sensie zakupu odkurzacza samojeżdżącego? W poniższym artykule postaram się rozwikłać tę zagadkę.
Robot sprzątający jest z pozoru istnym fenomenem. Jeździ i odkurza bez ingerencji człowieka, a czasem jeszcze sam wraca do stacji ładującej lub puszcza powiadomienia głosowe. Będąc po testach wielu różnych odkurzaczy autonomicznych, śmiem twierdzić, że w rzeczywistości wcale nie są to takie zaawansowane technologicznie urządzenia. I nie jest tak, że nic nie trzeba wokół nich robić.
W poniższym artykule najpierw omówię sens zakupu takiego sprzętu, a następnie wskażę kilka zakupowych trików, których zapewne ponad 90% kupujących w ogóle nie zna lub nie potrafi zauważyć. Po poznaniu takich informacji każdy wybierze optymalny sprzęt z tego rankingu robotów sprzątających – https://www.prorankingi.pl/rankingi/male-agd-do-domu/odkurzacze-automatyczne/.
Robot sprzątający nie zrobi wszystkiego sam
Jedna myśl, właściwie piękna wizja popchnęła rynek robotów sprzątających do przodu – nie odkurzasz. To kusi, nie powiem. Przy dużym mieszkaniu lub domu oszczędność czasu i sił na sprzątaniu jest istotna.
No i wiele osób jest tym zaślepionych, szybko rzucając zapytania o to, jaki odkurzacz autonomiczny kupić.
A wiesz, jak wygląda początek każdego testu robota sprzątającego, który przeprowadzam?
- Wynoszę przynajmniej jedno krzesło, aby robot dostał się pod stół. Ideałem byłoby w ogóle wyniesienie wszystkich, ale mam ich 6 i nie chce mi się tego robić. Po tym zabiegu urządzenie wysprząta obszar pod stołem, ale między nóżki pozostawionych krzeseł już nie wjedzie, gdyż jest tam dla niego za wąsko.
- Wynoszę fotel komputerowy, bo jest masywny i duży, znacząco utrudniałby pracę robotowi.
- Pod biurkiem spoczywa mój komputer. A że na boku ma szkło hartowane, podkładam pod nie folie bąbelkową. Nie ufam bowiem zapewnieniom producentów, że czujniki pracują sprawnie i robot w nic nie wjeżdża. Nie zamierzam ryzykować (i wiele testów potwierdziło, że słusznie). Mebli już nie zabezpieczam, choć byłoby to również rozsądne, przynajmniej na początku poznawania danego modelu.
- Do komputera ciągle mam podłączone dwa kable USB, aby szybko podpinać do ładowania różny sprzęt. Na czas testu nie mogą spoczywać na podłodze.
- A to większe okablowanie? Posiadam monitor, drukarkę i kupę urządzeń peryferyjnych. Kabli jest sporo i wypada mi je uporządkować.
To tylko mój przykład, a mowa o pokoju na około 20 m2.
W wielu przypadkach dochodzą leżące na podłodze zabawki dziecka, legowisko psa, drobniejsze mebelki, ozdoby dekoracyjne, sporo innych fantów, a do tego długie zasłony oraz firany sięgające niemal posadzki. To wszystko musisz ogarnąć, aby robot dostał się tam, gdzie może. Inaczej zostawi wiele obszarów nieposprzątanych, a nie po to się go kupuje, prawda?
Ktoś może powiedzieć, że przy odkurzaniu tradycyjnym sprzętem trzeba robić podobnie. Owszem, kilka czynności się powiela, ale takie krzesło wystarczy jedynie odsunąć na chwilę na bok, a nie wynosić z pomieszczenia. Kable można na moment podnieść, żeby nie zostały wciągnięte niczym spaghetti.
Niejednokrotnie posiadacz sprzątającego robota musi nieźle się namachać, aby z czystym sumieniem go włączyć i patrzeć, jak odkurza, lub zająć się czymś zupełnie innym. Taka jest brutalna prawda, choć sporo zależy od układu pomieszczenia i umeblowania.
Roboty sprzątające kontra czerń
Roboty sprzątające wyjątkowo nie lubią czerni i ogólnie ciemniejszych barw. Najczęściej omijają czarne wykładziny, zupełnie nie chcąc na nie wjechać.
Dlaczego? Bo uznają czerń za… przepaść, spady. Paradoksalnie to te najtańsze odkurzacze automatyczne nie mają często takich problemów, ponieważ nie posiadają czujników upadku.
Znalazłem jednak na to sposób. Wystarczy zajrzeć do instrukcji lub jakkolwiek się dowiedzieć, gdzie znajdują się wspomniane czujniki, a następnie je zakleić!
W ostatnim odkurzaczu automatycznym, który testowałem, były to te miejsca:

Po zaklejeniu sensorów odkurzacz wjeżdżał na czarny dywanik. Chyba nie muszę dodawać, że nie należy tego robić, gdy podczas pracy robot jest narażony na upadek, np. ze schodów?
Druga sprawa, że czasem taki trik może zaburzyć jego sposób pracy, więc nie jest to pewniak. W wielu przypadkach jednak pomaga.
Co ogranicza odkurzacz automatyczny?
Z pewnością nie długość kabla czy Twoje siły. Ogranicza go czas pracy po naładowaniu. Pół biedy, jeżeli robot sam wraca do stacji, aby uzupełnić stan akumulatora, i potrafi wrócić w miejsce, w którym zakończył cykl. Ale nie licz na to w przypadku tanich odkurzaczy autonomicznych (które i tak są dużo droższe od dobrych modeli workowych).
Akumulator w ogóle jest takim czułym punktem. Wpływa na wydajność odkurzania, w uproszczeniu moc ssącą, ale też na ogólny żywot robota. Wiedz bowiem, że akumulator kiedyś zakończy swój żywot lub z czasem zacznie coraz krócej pracować po naładowaniu. Musisz się z tym liczyć, jeśli przymierzasz się do zakupu.
A co z pojemnikiem na zabrudzenia? Również stanowi ograniczenie. W przypadku dobrych i kosztownych robotów czasem przekracza 0,5 l. Dla porównania worek malutkiego odkurzacza tradycyjnego, który ostatnio był u mnie na testach, osiągał 2 l pojemności. I jeszcze był materiałowy, czyli możliwy do wyprania oraz wielokrotnego użytku.
Jeżeli zamierzasz puścić robota na mocno zaśmiecone dywany, to pamiętaj o tym, że szybko może stać się pełny.
Sprzątający głupek?
Tak to czasem wygląda. Nie licz bowiem na to, że do 1000 zł kupisz odkurzacz automatyczny idealnie skanujący pomieszczenie. To nie jest takie piękne, na jakie wygląda. Większość robotów działa w oparciu o naprawdę proste tryby pracy, np. od ściany do ściany.
Dopiero markowe i drogie modele potrafią tworzyć bardzo dokładne mapy pomieszczeń, zapamiętywać je i według nich przemierzać pomieszczenie, niczego nie omijając (o ile wszędzie dadzą radę wjechać). Niektóre w czasie rzeczywistym skanują otoczenie.
Uważaj jednak na obiecanki z mapowaniem czy skanowaniem. Wielu producentów sprowadza te hasła nie do zaawansowanych algorytmów sprzątających, a jedynie ich atrap, sztuczek. W efekcie robot nie potrafi ominąć przeszkody, przywalając w nią z impetem. I co Ci wtedy z tego, że ładnie rozrysuje swoją trasę w aplikacji? Jedynie sensowne rankingi oraz testy potrafią zdradzić informacje, które technologie rzeczywiście umożliwiają perfekcyjną orientację w terenie, a które nieudolnie je naśladują.
Kłopotliwe dywany
Wiele osób zadaje pytanie, czy dany robot sprzątający dobrze odkurza dywany. Ale to nie jest podstawowe pytanie. Ono powinno brzmieć: czy robot sprzątający w ogóle wjeżdża na dywany.
Tak, niektóre z nich mają z tym poważne problemy. I to nie tylko te do 1000 zł…
Jeżeli kółka nie są odpowiednio duże i dobrze amortyzowane, to nawet dość cienki dywan okaże się wyzwaniem.
Dalej nie jest lepiej. Głęboko tkwiące śmieci, nie mówiąc o sierści zwierząt, są ogromnym wyzwaniem dla większości odkurzaczy autonomicznych. Nie jest łatwą sztuką wybrać dopasowany do tego model. Licz się wtedy z pokaźnym wydatkiem.
A jeżeli na Twojej podłodze spoczywają dywany z dłuższym włosiem, np. typu shaggy… to mocno się rozczarujesz.
Robot sprzątająco-mopujący to kit
Niesamowicie dużo zapytań dotyczy modeli 2w1, swego rodzaju hybryd. Wtedy w zestawie są dwa pojemniki. Oprócz tego na kurz znajdziesz dodatkowy – ma nasadkę z mikrofibry, a także zbiornik na wodę.
W teorii taki sprzęt może i odkurzać, i mopować. Niektóre wykonują oba zadania jednocześnie, ale wciągane śmieci trafiają do malutkiego obszaru, więc nie jest to efektywne.
No i podstawowa sprawa – całe to mopowanie nie jest efektywne!
Nie ma szans na skuteczne mycie podłogi, przynajmniej w porównaniu z tradycyjną metodą. Nasadka jest za słabo dociskana do podłoża. Jedynie technologia wibrującej nasadki bardziej mi się spodobała, ale nie wszystkich zadowoli.
Nie dziwie się temu, bo nawet kosztowne roboty typowo mopujące nie zawsze mają pozytywne opinie.
Ciekawe jest także to, że to często w niskich segmentach cenowych roboty są typu 2w1. Niestety, ale to najczęściej wyłącznie wabik na nieświadomych klientów. Potem nikt z dodatkowej funkcji mycia podłóg nie korzysta, skoro zabrudzenia nie znikają, a sprzęt jedynie zostawia wilgoć na podłodze.
To warto czy nie warto kupić odkurzacz automatyczny?
Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Wszystko zależy od metrażu, ilości i rodzaju dywanów, klasy robota i Twoich wymagań. Wypunktuję jednak zarówno zalety, jak i wady tych urządzeń, aby ułatwić Ci decyzję zakupową.
Zalety robotów sprzątających
- Nie odkurzasz. Zaoszczędzony czas przeznaczasz na coś innego. Zakładając, że robot w trakcie pracy niczego nie ominie i nigdzie się nie zablokuje, masz obowiązek odkurzania z głowy.
- Skoro nie przejmujesz się przeznaczaniem swojego czasu i sił na odkurzanie, to samojezdny robot może odkurzać długo. A jeżeli tak czyni, to nawet przy mniejszej mocy ssącej może nieźle się uporać z zabrudzeniami.
- Roboty sprzątające bywają głośne, szczególnie na trybach typu Max/Turbo, ale hałas jest w nich lepiej tłumiony. Decybele to nie wszystko, uwierz. Ten rodzaj sprzętu do odkurzania pod tym względem wypada dużo lepiej od workowych modeli.
- Skoro wspomniałem o workach… nie potrzebujesz ich. Raz, że nie wydajesz pieniędzy, a dwa, że stopień zapełnienia pojemnika nie wpływa raczej na efektywność sprzątania.
- Zdalne sterowanie nie spoczywa wyłącznie na pilocie, a bardzo często na aplikacji. W teorii jesteś w stanie uruchomić odkurzacz, będąc daleko od domu. Apka daje też fajne opcje monitorowania jego pracy w formie raportów, a także sporo innych bajerów. Nic zazwyczaj nie stoi na przeszkodzie, aby ułożyć robotowi harmonogram odkurzania na cały tydzień!
Minusy robotów sprzątających
- Ceny czasem zwalają z nóg. Odkurzacze automatyczne należą do jednych z najdroższych urządzeń do odkurzania.
- Moc ssąca (a właściwie ciśnienie robocze, co jeszcze wyjaśnię w tym artykule) nie robi szału, szczególnie w porównaniu do przewodowego sprzętu. To cena za pracę na akumulatorze, którego napięcie nie może się równać energii płynącej z gniazdka. Ale akurat w tym przypadku pewne braki rekompensuje dłuższy czas pracy, a więc i przemierzanie tego samego miejsca przez kilka tur. Sytuacja komplikuje się na dywanach z grubszym runem.
- Odkurzanie to termin dość szeroki. Nie chodzi przecież wyłącznie o dywany i twarde podłogi. Co z pajęczynami pod sufitem? Co z odkurzaniem tapicerowanych mebli lub samochodu? Do takich zadań potrzebujesz odkurzacza innego typu, często z końcówką szczelinową.
- Jak wspominałem na początku, wypada odpowiednio przygotować pomieszczenie na wizytę robota odkurzającego. Nie odsunie sobie sam krzeseł i nie zbierze z podłogi bibelotów.
- Pisałem także o problemie z czarnymi wykładzinami, lecz da się go najczęściej ominąć. Gorzej, jeśli ciemny dywanik znajduje się tuż przy schodach.
- Akumulator zapewniający bezprzewodową pracę w końcu utraci swoje właściwości lub w ogóle się zepsuje. Im lepszy robot, tym dłuższa powinna być żywotność jego akumulatora, lecz przed zakupem trudno to sprawdzić.
Jeżeli więc układ pomieszczeń w Twoim gospodarstwie domowym jest raczej mało skomplikowany, to robot dobrze się w tym odnajdzie. Jeśli do odkurzania masz głównie twarde podłogi lub nie za wysokie wykładziny, to jeszcze lepiej, bo nie musisz wydawać fortuny, a efekty będą zadowalające.
Ale w przypadku sporego metrażu, bardziej wymagających dywanów i skomplikowanego układu mebli oraz innych przeszkód na trasie odkurzania, polecam robota za minimum 2000 zł.
W skrajnych przypadkach – dywany z długim włosiem, sporo sierści zwierząt, wiele wąskich wnęk i obiektów – zakup robota sprzątającego mija się z celem.
Teraz doskonale widzisz, jak indywidualną sprawą jest w tym przypadku decyzja zakupowa.
Jeżeli jesteś na tak dla robota sprzątającego lub po prostu ciekawi Cię dalsza część artykułu, to przygotowałem kilka unikalnych porad zakupowych. Oczywiście na bazie moich własnych doświadczeń i skrupulatnie przeprowadzanych testów.
Robot sprzątający – jak go wybrać?
Większość poradników zakupowych skupia się najbardziej na aspektach mniej znaczących. Czas pracy, czas ładowania, opisy prostych trybów odkurzania, lista czujników, jakieś wymyślne funkcje i bajery – wiele rzeczy wydaje się istotnych i czasem warto o nich poczytać, ale jeśli nie zadbasz o dosłownie 3 rzeczy, które zaraz omówię, to kupujesz właściwie w ciemno. A to prosta droga to straty kasy.
2 z moich porad dotyczą ściśle tego, co najważniejsze, czyli skuteczności odkurzania. 3 jest związana ze sterowaniem, ale gdy ją zaniedbasz, to najprawdopodobniej szybko zwrócisz zakupiony sprzęt. Przejdźmy więc do konkretów.
Ciśnienie robocze
Czyli w dużym uproszczeniu moc/siła ssąca. A jeżeli mowa o ciśnieniu, to jednostką są Paskale.
Łatwo to zrozumieć – im większe ciśnienie generuje robot, tym sprawniej zasysa śmieci z podłogi. Prosta zasada.
W idealnym świecie każdy producent podawałby ciśnienie swojego urządzenia. Ale nie żyjemy w takim świecie. W wielu przypadkach nic nie wiemy o tej wartości. Warto więc pomęczyć producenta sprzętu, aby je podał lub chociaż oszacował.
A jak zinterpretować wynik? Mam swoją opinię – nie ma co schodzić poniżej 1000 Pa. Nadal nie jest to szałowy wynik, ale z mniej wymagającymi dywanami sobie poradzi. Mniejsze wartości nadają się według mnie wyłącznie do twardych podłóg, na których spoczywa kurz i jakieś okruszki.
No i jeszcze jedno – jakiego trybu dotyczy podane ciśnienie? Nie każdy chce zawsze uruchamiać podkręcony tryb. Jest wtedy głośniej, a robot krócej odkurza na jednym cyklu. Najlepiej jest wiedzieć, jak kształtuje się ciśnienie robocze w stosunku do każdej możliwej opcji do wyboru.
Mechanizm czyszczący
Chodzi o to, co znajduje się od spodu. Często są to różnego rodzaju szczotki. Podczas mojego ostatniego testu miałem do czynienia z wymiennymi szczotkami. Jedna z włosiem do dywanów, a druga gumowa do podłóg twardych. O ile ta pierwsza była dość uniwersalna, bo radziła sobie również na parkiecie czy kafelkach, tak ta druga poza podłogami twardymi nie spisywała się rewelacyjnie.
I tutaj dochodzimy do ważnego wniosku. Szczotka z włosiem dużo lepiej penetruje dywany, wyłuskując z nich głębiej osadzone paprochy. Bardzo podobne odczucia miałem zresztą przy testach odkurzaczy pionowych.
Szczotki gumowe nie mają z kolei takiej tendencji do wciągania kabli. I jest jeszcze coś – nie owijają się wokół nich włosy, a przynajmniej nie w tak dużym stopniu. Uwierz, że jest to bardzo upierdliwe, a prawie nikt o tym nic nie wspomina. Potem trzeba jakoś skubać włosy czy sierść z takiej szczotki, a jest to mało higieniczne, jeżeli w zestawie nie ma jakieś czyścika.
Oba rodzaje mają więc swoje plusy i minusy, ale stawiam jednak na szczotki z włosiem. Są skuteczniejsze i mniej wybredne do powierzchni, którą odkurzają. Dobrym rozwiązaniem są 2 różne egzemplarze w zestawie.
To oczywiście nie koniec dostępnych opcji. Taki iRobot słynie z bardzo rozbudowanych mechanizmów czyszczących i nie potrzebuje elementów z włosiem, aby sprawnie odkurzać. Chodzi o jego przeciwbieżne obracające się szczotki gumowe. Bardzo skuteczne rozwiązanie.
A na przeciwległym biegunie znajdują się wąskie ssawki, w ogóle bez żadnej szczotki. Spotykane w najtańszych odkurzaczach automatycznych. Mało efektywne, chyba że robot ma odkurzać tylko twarde podłogi.
Aplikacja
Ostatni krok do rozsądnego wyboru. Po tym punkcie jest już z górki, jeżeli chodzi o mniej znaczące parametry i cechy.
Dlaczego apka jest tak ważna? Bo wiele modeli jest zdalnie sterowanych tylko za jej pomocą. Tutaj pierwsza rada – zawsze lepiej, gdy w zestawie znajduje się też pilot obsługujący główne funkcje.
Zmarnowałem zapewne kilka godzin mojego życia, męcząc się z niedopracowanymi aplikacjami, które często nie mogły się sparować z robotem lub nagle zrywały z nim połączenie. Trudno mi zliczyć przekleństwa, które temu towarzyszyły.
Ale jest sposób na to, aby uzyskać opinie o danej aplikacji. W końcu musi być skądś ściągnięta, prawda? A popularnym miejscem jest Google Play.
Trik jest w zasadzie prosty – znajdź przed zakupem nazwę aplikacji do danego robota (jeżeli nie jest podana w opisie produktu, to zapewne w instrukcji elektronicznej już tak) i sprawdź jej ocenę w Google Play. Wyniki w przypadku kilku producentów (bo często z tej samej apki korzysta wiele robotów jednej firmy) mogą Cię zaskoczyć. Często przewija się średnia ocen w granicach 2/5.
A czego dotyczą negatywne opinie? Oczywiście najczęściej problemów z parowaniem. Jeśli robot jest sterowany tylko za pomocą aplikacji, to co Ci po nim? To tak, jakby mieć w garażu Ferrari, ale nie mieć do niego kluczyków. Stanie się bezużyteczne.
I jeszcze jedna rada – nie ufaj zdjęciom apek w opisach produktów (swoją drogą… w ogóle nie ufaj opisom produktowym od producentów!). Dlaczego? Ponieważ znam przypadki, gdy zdjęcia przedstawiały apkę w naszym rodzimym języku, podczas gdy w rzeczywistości była tylko po angielsku. Trochę bezczelna zagrywka i nieważne, że język angielski jest tak rozpowszechniony.
Podsumowanie
Po takiej lekturze bez problemu podejmiesz decyzję, czy kupić odkurzacz automatyczny, oszacujesz swój budżet, ustalisz wymagania, a także rozsądnie wybierzesz konkretny model.
Roboty sprzątające to bardzo ciekawy sprzęt, ale tak jak i w dziesiątkach innych kategorii małego AGD do domu – można się naciąć na marketingową papkę.
Nie ma się co ograniczać do czytania opinii o produktach, bo są pisane z wielu perspektyw i przez osoby często nie mające porównania z innym sprzętem.
Wybór odkurzacza autonomicznego powinien być ukierunkowany na Twoje wymagania i Twoje domostwo. Inaczej zakup będzie strzałem w ciemno, a po co ryzykować ciężko zarobione pieniądze?
Rozległy i wyczerpujący artykuł. Dobrze, ze na niego natrafiłem przed zakupem odkurzacza dla żony 🙂
Jak najbardziej! iRobot to wybawienie dla tych, którzy nie lubią sprzątać. Myślę,że takich osób jest bardzo dużo w tym ja 😉
nasz niestety pomimo zaklejenia sensorów głupieje całkiem, nie wjeżdża na czarny dywanik na który nam najbardziej zależało żeby był odkurzany bo jest w przedpokoju